Na początek kilka słów wprowadzenia.
Po trzech latach od zawieszenia działalności Szpilek po godzinach, w której do tej pory tworzyłam eventy, spotkania, kursy online, konsultacje i grupę na FB +17 tys. kobiet, skierowane do właścicielek małych biznesów, oraz dziewczyn, które myślą o założeniu własnej firmy, wracam do pracy.
1.10.2021 r. wznowiłam działalność gospodarczą. Przerwa, w dużym skrócie, miała na celu zajmowanie się moimi chłopakami 3l i 5l i jak się później okazało również SOBĄ, ale w międzyczasie robiłam sporo rzeczy, m.in.:
1. Przez prawie rok współpracowałam z Mamaville, organizatorem największych targów parentingowych w Polsce. O tym dlaczego weszłam w taką współpracę, przeczytasz TUTAJ.
2. Wzięliśmy ślub po 12 latach związku, który zorganizowaliśmy w ciągu 3 miesięcy.
3. Zaaranżowaliśmy działkę pod Warszawą, w taki sposób, by móc na niej mieszkać w okresie letnim.
4. Przez 12 miesięcy chodziłam na terapię.
5. Pojawiły się problemy ze zdrowiem w wyniku których dowiedziałam się, że choruję na Hashimoto i chorobę Leśniewskiego Crohna.
I tak, przez trzy lata, nie robiłam prawie nic w social media. Prawie, bo Szpilkowa grupa na FB funkcjonowała normalnie, dając tym samym przestrzeń wsparcia i rozwoju właścicielkom małych biznesów. Ustawiłam wszystko tak, by tylko akceptować/odrzucać posty i nowych członków, co swobodnie mogłam robić w tzw. międzyczasie. Bałam się, że po tak długiej nieobecności, nie będę miała do czego wracać, ale dzięki życiu w grupie, odzyskałam wiarę w to, że nie muszę budować wszystkiego od zera. I choć zdaję sobie sprawę z tego, że moja społeczność się zmieniła w ciągu tego czasu, że media społecznościowe się zmieniły, ba – w wyniku pandemii, przez świat przeszło tornado zmian, to postanowiłam odnaleźć siebie i Szpilki po godzinach, na nowo. Z tym co mam. Z akceptacją, że spora część osób z mojej społeczności odejdzie lub nie zaakceptuje nowej Alicji, którą w między czasie niewątpliwie się stałam.
Pierwsze myśli i działania związane z powrotem do własnej firmy, nie były i w dalszym ciągu nie są łatwe. Potrzebuję na nowo ułożyć sobie relację – JA + ZWIĄZEK + DZIECI + ŻYCIE (obowiązki, marzenia, równowaga) + PRACA. Odkąd mam dzieci, wracam do pracy po raz czwarty i przeważnie kończyło się tak sobie. Dlaczego?
- bo miałam za duże oczekiwania w stosunku do świata, siebie i partnera,
- bo nie byłam gotowa na poświęcenie z jakim wiąże się posiadanie dzieci,
- bo przekonania, które miałam w sobie na temat życia, bardzo źle na mnie wpływały.
Dziś, rok po skończeniu drugiej już terapii, wiem, że na pewno na nią jeszcze wrócę i że na pewne rzeczy po prostu potrzeba czasu. Ja go sobie nie dawałam, zawsze chciałam wszystko na już, na teraz.
Dlatego tym razem staram się wrócić na spokojnie. Odcinam tematy, które mnie przytłaczają i staram się wyrobić chociaż 50% tego, co udawało mi się robić w pierwszych latach działalności. Mówię do siebie czule i łagodnie, staram się wychwytywać sygnały z ciała. Czy to zawsze działa? Niestety nie. Nie mam czarodziejskiej różdżki. Zmiana przekonań, zachowań i myśli trwa cały czas i myślę, że w gorszych chwilach dalej będę miała nad czym pracować. Ale jest lepiej i jestem mega dumna z tego, że zrobiłam taki duży postęp w postrzeganiu siebie i swojej firmy, oraz roli jaką w niej pełnię.
Z taką uważnością staram się podejść do mediów społecznościowych. Zawsze, ale to zawsze miałam przekonanie, że nie są one mi do niczego potrzebne. Od lat powtarzam, że gdyby nie Szpilki, usunęłabym konto na FB i IG. Zostawiłam bym Messenger i WhatsApp, bo zastąpiły one smsy i telefony w codziennej komunikacji. Na pozostałych portalach nie mam nawet kont. Przepraszam, mam na Linkedin, ale to jeszcze z czasów pracy na etacie. Czy to znaczy, że jestem jakąś mega przeciwniczką i nie mam zgody na ich istnienie? Nie. Po prostu uważam, że moglibyśmy bez nich żyć i tyle.
Co innego biznes. Uważam, że dziś mega ciężko jest prowadzić coś swojego, nie będąc w sieci. Nawet osoby posiadające przysłowiowe budki na bazarku zakładają konta w social mediach, po to by realizować zamówienia z dostawą do domu. Organizatorzy wydarzeń przenoszą spotkania do sieci, nie mówiąc o zwykłej informacji – nawet jeśli nie sprzedajesz za pomocą internetu, to ludzie będą Cię tam szukać żeby dowiedzieć się kim jesteś i czym się zajmujesz, Ty lub Twoja firma.
Mając tę świadomość, przez cały czas obserwowałam social media, analizując i robiąc notatki. Obserwowałam tych, którzy robią to dobrze, szukałam nowych inspiracji i analizowałam przypadki, którym nie idzie. Dlaczego jedni odnoszą tam sukces, a inni niekoniecznie? Czy da się to sprowadzić do jednego zdania czy chociaż jakiegoś krótkiego podsumowania…?
Moje wnioski są takie, że:
1. Trendy. To zależy od trendów. Jeszcze nie tak dawno branża beauty i idealne (niekoniecznie prawdziwe) piękno TO BYŁO TO. Warto było robić idealne foty, polepszyć się tu i ówdzie w jakimś fajnych programie do obróbki zdjęć i pokazać idealną chatę, rodzinę czy egzotyczną podróż. To żarło, bo łaknęliśmy tego, czego nie mamy sami. Dziś potrzebujemy czegoś innego. Pandemia doprowadziła większość ludzi do takiego stanu, że nie można było dalej pokazywać tylko tego co ładne i miłe. Trzeba było pokazać prawdziwe życie i to, i to kochani zażarło jeszcze bardziej! Pomimo tego, że na twórców w sieci wylewa się hejt, bo „po co pokazujesz ten bałagan – to nie wypada”, albo „dlaczego piszesz o terapii” przecież to dołujące, to są to nieliczne przypadki. Większość ludzi, którzy utożsamia się z tą prawdą, potakuje mówiąc do siebie „kurde, ja też tak mam” co oznacza „luz, ze mną wszystko ok, bo nie tylko ja: mam burdel w domu, dzieci, które doprowadzają mnie czasem do szału, męża, który nie jest idealny i problemy, z którymi muszę iść do specjalisty”. Więc trendy moi drodzy są kluczowe, a trendy kreowane są przez jednostki, a jednostki to … my
PRZYKŁAD: Barbara Trójwąs – Trudna Sztuka
2. Zjadliwe kąski. No ok ale są ludzie na tym świecie, którzy pokazują prawdę, swoją oczywiście i nic z tego nie wychodzi. No właśnie, dlaczego? Bo media społecznościowe doprowadziły do takiego etapu, że połykamy i trawimy wiedzę SZYBKO. Szybciuteńko, bo w odmętach sieci czeka na nas milion newsów, zdjęć, lifehacków, poleceń, e-book’ów, filmików, memów i porad, nie ma więc czasu na jakieś wielkie czytanie i analizowanie na kocyku z źdźbłem siana w ustach. Nie. Dziś uczymy się życia i biznesu przeglądając feedy na kiblu czy podczas spotkań ze znajomymi. Czytamy i lecimy dalej z tym koksem. Kawa na potrójnym espresso na sojowym pomaga i ma good vibes, więc pasuje idealnie. Dawki muszą być więc zjadliwe na raz, na szybko, na już. I osoby, które pokazują prawdę, swoją prawdę, w taki sposób, wymiatają.
PRZYKŁAD: Zuza Skrzyńska – notatki z macierzyństwa
3. Trzeba mieć talent albo chociaż trochę charyzmy. Uwielbiamy ludzi z osobowością. A że każdy jakąś ma, ale nie każdy potrafi ją pokazać, to wiadomo, którzy wygrywają. Osoby utalentowane natomiast, które mają co pokazać światu, nie zawsze mogą lub potrafią zrobić to tak, by wbić się w panujące trendy czy potrzeby. Te, które mają i to i to, no cóż, wygrywają.
PRZYKŁAD: Mila Piwowarska – Naree (to są dwa profile, zachęcam zajrzeć do każdego)’
4. Fajnie jest posiadać dryg do marketingu. Możemy to nazywać różnie, ale są ludzie, którzy widzą pewne rzeczy wcześniej / mają nosa do trendów / nie boją się sięgać po nieistniejące jeszcze rozwiązania / czują to i oni nie tylko istnieją w naszych świadomościach, ale i wyznaczają trendy.
PRZYKŁAD? Proszę bardzo: Krytyka Kulinarna
5. To cztery punkty łączy jedno słowo – WARTOŚĆ. Ale czym ona dokładnie jest? Wartość w tym kontekście, to coś, co zostaje w człowieku po tym, jak obejrzy charyzmatyczną, osadzoną w trendach, pokazaną z zwięzły sposób, twórczość innego człowieka. TO COŚ, CO ZOSTAJE Z NAMI NA DŁUŻEJ, jest dziś wartością. To coś nie zawsze musi być pozytywne, bo gdybyśmy porównali TO COŚ do lustra, to zobaczylibyśmy, że odbija ono w sobie nas całych – ze wszystkimi wadami i zaletami. Podsumowując: wartość stanowi dziś możliwość przejrzenia się w lustrach, jakimi są dla nas inni ludzie. Kiedyś tymi lustrami byli członkowie lokalnych społeczności, tych, którzy otaczali nas bezpośrednio, dziś, dzięki internetowi, możemy się przejrzeć w każdym człowieku na całym świecie. I to robimy. W social mediach.
Wszystkie przykłady powyżej, spełniają kryteria zawarte w tych pięciu punktach. Wszystkie dziewczyny kreują trendy, pokazują (swoją) prawdę, której dziś wszyscy potrzebujemy, dają wartość w postaci zjadliwych kąsków, każda z nich ma talent i lub charyzmę, no chociaż trochę wiedzy o marketingu. I ja na tych wnioskach, oparłam swój powrót do Szpilek po godzinach.
Co u Ciebie? Widzisz te zmiany? Stosujesz je w swoim biznesie?
Ściskam,
Alicja