Szpilki po godzinach

JAK PRACOWAĆ W DOMU I NIE ZWARIOWAĆ

  »   BLOG  »  biznes  »  organizacja pracy  »  JAK PRACOWAĆ W DOMU I NIE ZWARIOWAĆ

Masz czasami wrażenie, że na Twojej głowie jest więcej niż u innych? Witaj w klubie! Do klubu należymy nie tylko Ty czy ja, ale i miliony ludzi na całym świecie. Wszyscy mamy do dyspozycji 24h, różnimy się tym jak zarządzamy tym czasem i z czego rezygnujemy, by móc realizować to co jest dla nas ważniejsze na daną chwilę.

Poniżej znajdziesz kilkanaście punktów, w których opisałam moje doświadczenia i obserwacje. Pracuję z domu od 10 lat i przeszłam już chyba wszystkie etapy pracy w domu (od totalnego chaosu, po pracowanie non stop), łącznie z tym, że ostatnie 5 lat „pomaga” mi w tym moja ekipa, czyli 3l i 6l dzieci, oraz mąż, który również ma swoją działalność i również pracuje w domu.

To co przeczytasz poniżej to zasady, które sprawdziły się u mnie. Nasze sytuacje na pewno różnią się od siebie tym ile czasu możesz poświęcić na pracę, ile czasu chcesz na nią przeznaczyć, w jakim trybie funkcjonują Twoi domownicy, na jakim etapie jesteś i jakie masz wyobrażenia na ten temat. U mnie najtrudniejsze było sześć pierwszych miesięcy prowadzenia firmy, nie tylko dlatego, że był to sam początek, ale dlatego, że nie dopuściłam do swojej głowy tego, że ja, urodzona organizatorka, osoba stworzona do zarządzania własną firmą (tak o sobie wtedy myślałam), świetnie ogarnięta i poukładana Office Menadżerka, radząca sobie z każdą sytuacją, może się wyłożyć na czymś takim. Na organizacji pracy we własnej firmie! Spadł na mnie taki rodzaj zaślepienia, że nie potrafiłam zobaczyć swoich błędów w pierwszych miesiącach – do tej pory nie wiem jak mogło do tego dojść! 😉

Co więc zrobiłam, by zmienić ten stan rzeczy? W pierwszej kolejności wzięłam na tapetę czas, który poświęcam na pracę i zaczęłam obserwować się w akcji. Robiłam notatki, próbowałam zmieniać to co nie działa i tak dziś mogę powiedzieć, że udało mi się osiągnąć stan, który wyobrażałam sobie na początku. Mam na myśli stan mentalny, spokój i równowagę, która dla mnie jest bardzo ważna, a nie dokładną wersję planu, dnia, tygodnia czy miesiąca. Te elementy uległy drastycznym zmianom, bo w praktyce okazało się, że wiele rzeczy wygląda inaczej, poza tym ja się zmieniłam. Jestem bardziej asertywna (dzięki czemu nie tracę czasu na spotkania, które nic nie wnoszą do mojego biznesu), wyrobiłam nowe nawyki (siadam do pracy zawsze o tej samej porze, w 90% przypadków nie pracuję po wyznaczonych godzinach pracy) i dokładnie wiem czego chcę.

Chętnie podzielę się z Tobą moimi sposobami na pracę z domu, która przynosi nie tylko efekty, ale i satysfakcję 🙂

1. ZACZNIJ OD OBSERWACJI

Jeśli zaczynasz z takiego miejsca jak ja, czyli masz poczucie, że ani nie pracujesz, ani nie odpoczywasz, ani nie spędzasz czas z rodziną czy przyjaciółmi, to zacznij od obserwacji. Notuj o której godzinie wstajesz, jakie czynności wykonujesz, o której zazwyczaj siadasz do pracy, czy zadowala Cię ta godzina. Opisuj swoje odczucia, spostrzeżenia i wnioski. Wiem, można to sobie ułożyć w głowie, ale nie jest to tak skuteczna metoda jak robienie notatek. Dlaczego? Bo nasza szanowna głowa część rzeczy zwyczajnie pomija. Nie zauważa ich, nie rejestruje głównie dlatego, żeby chronić Twoje poczucie własnej wartości. Pomyśl co będzie gdy zdasz sobie sprawę, że Twoja praca jest totalnie rozwalona przez to, że godzinami siedzisz na fejsie lub na instagramie? Kto na tym ucierpi? A no Ty. Dlatego, bo będziesz musiała przyznać się do błędu i coś z tym zrobić, a tego nie lubi nikt. Napisane na papierze, powtórzone kilka lub kilkanaście dni z rzędu, może i będzie trudne do zniesienia, ale nie będzie podważalne. Lepiej wiedzieć z czym się mierzyć niż udawać, że sprawa nie miała miejsca 🙂

2. WYZNACZ STAŁE GODZINY PRACY

To było coś co najbardziej wpłynęło na moją efektywność. Wiem, że otworzyłaś firmę po to, by nie pracować w wyznaczonych przez kogoś godzinach, ale zwróć uwagę, że w tym przypadku tym kimś jesteś Ty sama. Oznacza to, że tylko Ty decydujesz jakie godziny są dla Ciebie najlepsze, to Ty decydujesz też o tym ile czasu poświęcisz na pracę – czy to nie jest wspaniałe? Mi, paradoksalnie pomogło myślenie o mojej pracy w kontekście pracy na etacie. Co To znaczy? Tylko tyle, że zamieniłam jeden etat na drugi, ale ten drugi jest mój. Na moich zasadach, uwzględniający to co dla mnie ważne. Żeby ułatwić sobie pracę w wyznaczonych godzinach, wyobrażałam sobie, że wychodzę z domu. Od godziny 9.00 nie ma mnie w domu, bo jestem w pracy. A co się robi w pracy – pracuje. Pamiętaj, że stałe godziny nie oznaczają pracy w godzinach 9.00-17.00. U mnie tak to teraz wgląda (a dokładnie od poniedziałku do piątku, w godz. 9.00-15.00), bo pierwsze taki rytm pracy jest dla mnie najlepszy (wieczorami jestem mało efektywna), a po drugie w takich godzinach mam zapewnioną opiekę nad dziećmi, ale u Ciebie, Kochana u Ciebie to może wyglądać zupełnie inaczej! Nikt Ci przecież nie broni pracować od 6.00 do 12.00 a potem słodkie nicnierobienie lub załatwianie spraw domowych, nikt Ci też nie zabroni prowadzić firmy w godzinach nocnych, jeśli taki rytm jest dla Ciebie najlepszy. Ustal takie godziny, które pasują do Ciebie czyli do Twojego rytmu, do Twoich potrzeb i do Twoich klientów. Choć to ostatnie jest pułapką, bo klienci, jak dzieci, najchętniej mieliby nas pod ręką cały czas. Całą dobę, bez przerwy, a tak się przecież nie da. Tu przydadzą się narzędzia do automatyzacji i delegowanie części obowiązków, pamiętaj o tych możliwościach.

3. WYRAŹNIE ODDZIEL CZAS “DOMOWY” OD “FIRMOWEGO

Oddzielenie godzin poświęconych na pracę od tych „domowych” ma zbawienny wpływ na kobiety zwłaszcza te, które mają dzieci. Która z nas, choć raz, nie miała wyrzutów sumienia z powodu poświęcania czasu na pracę zamiast na zabawę z dziećmi? Niezależnie od tego jak bardzo jesteśmy świadome, jak bardzo jesteśmy pewne swoich decyzji to w życiu każdej z nas pojawiają się sytuacje, w których zastanawiamy się czy na pewno dobrze robimy. W dużej mierze rozwiewamy te wątpliwości znajdując czas, który w 100% poświęcamy naszym dzieciom. Dobra jakościowo 1h dziennie jest o wiele cenniejsza dla naszego dziecka, niż cały dzień spędzony obok niego.

Najważniejsze w tym punkcie jest nie tyle oddzielenie jednego od drugiego, co trzymanie się ustalonych zasad. Mija 16.00 czyli czas na pracę się skończył, a Ty bezwiednie sięgasz po telefon zamiast bawić się ze swoim dzieckiem? Znam to doskonale, ale wiesz co robię, gdy odruchowo zaczynam zajmować się tym, czym nie powinnam? Przestaję to robić. I tak w kółko, aż wyrobię w sobie nowy nawyk. Tak samo jak nauczyłaś się robić jakieś rzeczy odruchowo, tak samo możesz się ich oduczyć jak i nauczyć się nowych. Oczywiście tu nic nie jest gwarantowane. Ja nauczyłam się tym zarządzać dzieląc czas z pierwszym synkiem, ale po pojawieniu się drugiego, znowu uczę się wielu rzeczy na nowo. Bo sytuacja się zmieniła. Bo jest trudniej. Bo dzieją się rzeczy których nikt nie przewidział. To jest ciągła praca nad sobą, ale warta tego, żeby poświęcić jej czas po to, by w efekcie mieć takie warunki pracy do jakich dążymy.

4. TRZYMAJ SIĘ WYZNACZONYCH GODZIN

Co z tego, że wyznaczysz godziny pracy jak nie będziesz w nich pracowała? Doprowadzi to do jeszcze gorszego samopoczucia, bo ani nie zrealizujesz postawionego sobie celu, a efektów jak nie było tak nie będzie. Przepis na dół, gotowy. Nie chodzi też o to, żebyś się katowała i na siłę pracowała w godzinach, które sobie wymyśliłaś. Obserwuj się, patrz jak zmiany wpływają na Ciebie i Twoich bliskich, ale nie rezygnuj po kilku dniach. Taki czas nie jest wystarczający, by zmienić nawyki (na przykład wstawać trochę wcześniej), nie jest też odpowiedni do tego, by wyciągać właściwe wnioski. Nie odkryjesz swojego rytmu dnia i pracy nie próbując różnych rozwiązań. Próbuj różnych konfiguracji, realizuj nowe pomysły – pobaw się tym trochę.

5. PRACUJ TAK, JAKBYŚ PRACOWAŁA POZA DOMEM

Co robią ludzie, którzy wychodzą do pracy i siadają za firmowym biurkiem? Pracują. Dlaczego więc Ty siadasz do pracy, a następnie w drodze po kawę ścierasz kurze, sprzątasz dziecięcy pokój lub co gorsza myjesz podłogę czy wieszasz pranie? Wyobraź sobie taką sytuację w dużej korporacji – wchodzisz do firmy, wieszasz płaszcz, siadasz do biurka i po godzinie idziesz przygotować sobie drugie śniadanie. W drodze wchodzisz do łazienki, wlewasz do wiadra wodę i płyn do mycia podłóg, moczysz w nich mopa i … jedziesz z nim myjąc parkiet na dwóch piętrach. Nie do wyobrażenia?

Dlaczego więc robisz to w swojej firmie? Gdybyś była zatrudniona w innej firmie prawdopodobnie nie gotowałabyś też obiadu podczas lunchowej przerwy, nie załatwiała spraw domowo-urzędowych, nie miała byś czasu na plotki z psiapsiółką itd. Zgodzę się jak powiesz, że nie po to otwierałaś własny biznes, żeby było tak samo jak w pracy w korpo, w 100% się pod tym podpisuję, ale jeśli jesteś w sytuacji, gdy praca w domu, delikatnie mówiąc, Ci nie wychodzi, to jest to dobry punkt wyjścia do ogarnięcia chaosu organizacyjnego. Czas pracy to czas pracy. Koniec kropka. Jak wypracujesz system, który pozwoli Ci realizować cele i plany, będziesz mogła sobie odpuszczać i robić co chcesz i kiedy chcesz 😉

6. NOŚ SIĘ TAK, JAK CI NAJWYGODNIEJ

Uwierzysz jak Ci powiem, że pierwsze miesiąca prowadzenia własnej firmy spędziłam w … szlafroku? Mam na myśli oczywiście część z tych dni, które spędzałam w domu i nie wszystkie, ale większość 🙂 Zachłyśnięta wolnością, nieograniczonym czasem, wyobrażeniem, że teraz to już tylko high life, pieniądze i sława, stwierdziłam, że to jest najlepszy sposób na manifestowanie niezależności. Oczywiście nie była to świadoma decyzja. Jakoś tak wychodziło, że spałam do której chciałam (wtedy jeszcze nikt nie budził mnie w godzinach 5.00-7.00 rano), nieśpiesznie wstawałam czytając w tak zwanym między czasie rozdział ulubionej książki, przejrzałam internetowe aktualności, wzięłam kąpiel, od biedy prysznic i jakoś tak nie miałam po co się ubierać. Musiałam do tej pory, teraz nikt mi nie każe więc po co mam to robić. O to właśnie chodzi we własnej firmie, prawda? Liczy się tylko to, czego chcę, a mi stanowczo się nie chce co dzień chodzić w koszulach, garniturach itd.. Pełen luz.

Tylko, że w końcu odbiło się to na mnie bardzo niekorzystnie, bo miałam poczucie, że dzień, noc i w ogóle całe życie łączy się w jedną bezkształtną masę, w której nic nie jest pokładane. A my potrzebujemy jakiegoś porządku, jakiegokolwiek, żeby funkcjonować w miarę normalnie. Co zrobiłam? Po obserwacjach doszłam do wniosku, że ten element bardzo mnie rozbija. W tym stroju trudno mi było wejść w rytm pracy, działać z energią i w odpowiednim rytmie. Od tamtej pory wstaję na tyle żwawo na ile potrafię (tak, jestem śpiochem), biorę szybki prysznic i ubieram się w normalne ciuchy. Normalne czyli takie w których czuję się dobrze i wygodnie. Określenie tego rodzaju ubrań stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie, bo do tej pory miałam dwa główne stroje – pierwszy oficjalny do pracy, drugi stanowiły tzw. ciuchypodomu. Mało było czegoś pomiędzy. Dziś takie problemy wydają mi się trochę śmieszne, ale tak faktycznie było 🙂

A co z makijażem? To zależy. Jak nie masz ochoty się malować to nie rób tego na siłę. Ja maluję się głównie (choć nie tylko) wtedy, gdy mam spotkanie lub kontakt on-line z innymi ludźmi, choć też nie zawsze! Nie raz zdarzyło się mi się rozmawiać na Skype bez makijażu czy prowadzić live w Szpilkowej grupie. Jedno zdanie: bądź sobą, cokolwiek by to nie znaczyło.

7. PODZIEL CZAS PRZEZNACZONY NA PRACĘ, NA PROJEKTY LUB SPOSÓB PRZEZNACZENIA

Gdy odkryłam ile czasu marnuję na spotkania z osobami, które czegoś ode mnie chcą, złapałam się za głowę. Schemat mniej więcej wyglądał tak:

  • dzwoni telefon,
  • Alicja odbiera,
  • słyszy zaproszenie na spotkanie,
  • Alicja nie pyta o co chodzi, bo po co – przecież chętnie się spotka na kawkę na mieście,
  • Alicja się zgadza i słyszy termin spotkania,
  • o ile nie ma w tym czasie innego równie interesującej pozycji, potwierdza termin. Pisząc „równie interesującą pozycję” mam na myśli inne spotkanie, a nie mój czas pracy, bo skoro pracuję u siebie mogę pracę do zrobienia w ciągu dnia, odrobić wieczorem lub w nocy, prawda?

I tak życie płynęło, a ja pracowałam coraz więcej, coraz dłużej i byłam coraz bardziej sfrustrowana. Powodów, które doprowadziły do tego stanu rzeczy, było kilka, ale spotkania na mieście rozwalały system totalnie. Okazało się bowiem, że zgadzając się na wszystkie spotkania, które zostały mi zaproponowane, dostawałam mnóstwo „interesujących” propozycji, traciłam na to całe dnie, czas i energię, przez co nie mogłam realizować swoich planów. Powody: naiwne myślenie, że osoby z którymi się spotykam zostaną moimi klientami, brak asertywnej postawy i chęć bycia miłą dla wszystkich. Nie powiem, że był to stracony czas, bo nauczyłam się wtedy bardzo dużo, poznałam wspaniałe osoby, z którymi mam kontakt do dziś. Nauczyłam się też szanować mój czas i stanowczo stawiać granice. Ktoś powie, że spotkanie na żywo to jednak spotkanie na żywo – nic go nie zastąpi. I ja się pod tym podpisuję, ale dziś wiem, że nie wszystkie sprawy warte są połowy mojego dnia pracy (babcia-niania przychodzi do nas 4 dni w tygodniu, po 7h, w związku z czym wypad na miasto na jedną kawę zajmuje mi połowę czasu dziennego, który przeznaczam na pracę). W godzinach po południowych spędzam czas z rodziną, a wieczory są moje 🙂 Spotykam się z ludźmi, jasna sprawa, ale dziś wiem, że dużo, naprawdę dużo rzeczy można załatwić on-line lub telefonicznie.

Nie od razu było tak łatwo. Jak tylko zauważyłam, że 2-3 dni w tygodniu mam rozbite poprzez pojedyncze spotkania w centrum miasta, zaczęłam obserwować jak do tego dochodzi. Dostrzegłam schemat opisany powyżej i zaczęłam go zmieniać. Gdy ktoś proponował mi dzień i godzinę, ja podawałam mu inny, pasujący do moich planów termin. A w moich planach był jeden czasami dwa dni w tygodniu przeznaczone na spotkania na mieście. Wiesz co się stało? Większość ludzi przyjmowała zaproponowany przeze termin! Dlaczego? Bo po pierwsze to oni dzwonili do mnie, dopasowanie się do mnie było więc czymś naturalnym, po drugie, większość ludzi funkcjonuje w takim trybie jak ja przed zmianą. Nie mają zaplanowanych czynności, zgadzając się więc na przypadkowe terminy i nawet nie zauważają, że ktoś przejął kontrolę. Złudną co prawda, bo na spotkania dalej chodziłam, ale przynajmniej wtedy, miałam kontrolę nad czasem pracy.

Gdy urodził się mój syn, opisane wyżej pół dnia na kawę na mieście, zyskało na wartości. Na palcach jednej ręki policzyć mogę ile razy w czasie pracy wyszłam na spotkanie, które ktoś mi zaproponował. Teraz nawet rozmowy telefoniczne planuję albo przenoszę na później, bo w odkąd mamy pandemię czasu na pracę mam tak mało, że liczy się każda minuta. Szczególnie zwracam na to uwagę, gdy jestem sama w domu (takich dni jest połowa, czyli na 4 tygodnie mam do dyspozycji ok 2 tygodnie), przy czym, jak większość z nas, muszę chłopców zawieźć rano i/lub odebrać i na pracę zostaje ok 6h/dziennie. Więc jak już mam te dzień, dwa i wiem, że mogę pracować przez 5-6h, z przerwą na obiad i kawę, to robię to i nie rozbijam się wtedy na rozmowy, pranie czy gotowanie. Chyba, że, chyba, że… potrzebuję odpocząć. A ta potrzeba nie zna dnia ani godziny, jeśli więc mam pustą chatę i czuję się mega zmęczona np. po intensywnym weekendzie i czy 3 tyg siedzeniu w domu, to bez krępacji wbijam na kanapę, włączam Netfixa i dochodzę do siebie, po to, by np. we wtorek mieć energię do działania.

Jak się zabrać do takiego podziału? Policz ile dni w tygodniu, mniej więcej oczywiście, potrzebujesz przeznaczyć na pracę. Rozpisz też sobie projekty i sposób ich realizowania. Część z nich realizujesz sama, przed ekranem swojego monitora, inne to rozmowy telefoniczne i spotkania online/na mieście. Podziel tydzień pracy w zależności od potrzeb wszystkich projektów (np. mniej więcej 3 dni pracy/tydzień zajmie mi praca przy komputerze, 1 dzień na rozmowy telefoniczne z klientami i 1 na spotkania online/na mieście). Wszystkie spotkania umawiaj z dużym wyprzedzeniem, ale w wyznaczonym wcześniej dniu (np. jeden, konkretny dzień, raz na dwa lub trzy tygodnie). Ja wiem, że nie zawsze się tak da, ale uwierz mi, że jeżeli to Ty zaczniesz wychodzisz z propozycjami terminów, większość ludzi dopasuje się do Ciebie!

8. STWÓRZ SWOJE MIEJSCE

Nie wyobrażam sobie pracy bez miejsca:

  • w którym mogę mieć bałagan,
  • które mogę obkleić planami, karteczkami, notatkami itd.,
  • w którym gromadziłabym wszystkie drobiazgi, nie tylko te bezpośrednio związane z pracą, ale i ulubione karteczki, długopisy i flamastry, książki, notesy, kalendarze, szklanki, filiżanki itd.

Moje biurko, miejsce, strefa – moje. Nikt mi się tam nie wtrąca, nie przestawia, nie marudzi, że zajmuję przestrzeń lub że mam bałagan. Czasem trzeba powalczyć z domownikami, ale warto 😉 To, że masz swój kąt nie znaczy, że nie możesz w ciepły, letni dzień pracować na balkonie, w zimny schowana pod kocem na kanapie, a gdy masz ochotę w ulubionej kawiarni. Znaczy to tyle, że masz jakąś strefę, z której w razie potrzeby korzystasz.

Otaczaj się w nim rzeczami, które poprawiają Ci nastrój. Mam na myśli notesiki, kolorowe mazaki, długopisy, karteczki, podkładki, kubeczki na akcesoria, a nawet biurko, kwiaty czy ulubione kubki. Zaszalej, w końcu to Twoje biurko, biuro, miejsce w którym ma być Ci dobrze, przyjemnie. W pracy na etacie często nie możemy sobie pozwolić na wybranie ulubionych elementów czy ustawianie wszystkiego co nam się podoba. Ale tu, we własnym domu, w naszym osobistym biurze wszystko jest możliwe!

A tak wygląda moje miejsce pracy. Nic specjalnego, ale dla mnie najważniejsze, że po pierwsze jest, po drugie, że jest moje i nikt mi się tu nie wtrąca.

9. WYKORZYSTUJ MOŻLIWOŚCI TECHNICZNE DO USPRAWNIANIA, AUTOMATYZOWANIA I KONTROLOWANIA SWOJEJ PRACY

Możemy marudzić jak nam źle, albo pomóc sobie usprawniając naszą pracę za pomocą aplikacji i rozwiązań dostępnych na rynku. Dziś możesz kontrolować czas jaki poświęcasz na media społecznościowe (są programy, które np. blokują dostęp do wybranych aplikacji w wyznaczonym przez Ciebie czasie), korzystać z jednego, rodzinnego kalendarza na wszystkich urządzeniach w Twoim domu, czy automatyzować procesy zachodzące w naszej firmie (np. planując sekwencję e-maili czy posty w mediach społecznościowych). Możemy ułatwić sobie co dzienną pracę, ale to wymaga minimalnego zaangażowania. Trzeba znaleźć czas i poświęcić energię, by poznać i zrozumieć mechanizmy, które mogą nam ułatwić życie.

Kiedyś ja byłam w tym miejscu i wiem jak trudno jest czasem uporządkować wiedzę, zanim zaczniemy z niej korzystać w efektywny sposób. Dlatego stworzyłam listę narzędzi i aplikacji, którą odbierzesz BEZPŁATNIE zapisując się do Szpilkowego newslettera! KLIKNIJ TUTAJ lub w baner poniżej, by odebrać listę narzędzi i aplikacji dla Twojego biznesu, oraz zestaw innych e-prezentów!

10. DZIEŃ WCZEŚNIEJ ZRÓB LISTĘ KILKU RZECZY, KTÓRE WYKONASZ NASTĘPNEGO DNIA

Wielka rzecz. Ten schemat działania pomoże tym z Was, które mają natłok obowiązków i każdego ranka zastanawiają się od czego zacząć. Taka lista przygotowana poprzedniego dnia wieczorem (ja robię ją tuż przed położeniem się spać) jest magicznym trickiem, dzięki któremu niezależnie od tego jak zaczyna się dzień, zawsze wiem co mam robić. Dlaczego nie robię jej rano? Bo odkąd otworzę oczy jestem w procesie. Działam. Biorę prysznic, robię śniadanie, mam eksplozję pomysłów i mnóstwo rzeczy do zrobienia. Wieczorem jestem wyciszona. Spokojna. Dzień się kończy, a ja w ciszy mogę zastanowić się nad tym co na daną chwilę jest dla mnie ważne i co jest potrzebne mojej firmie.

Lista nie może być przeładowana. Ja stosuję następującą zasadę: jeśli mam do zrobienia jedną dużą rzecz (np. napisanie artykułu) to dorzucam do niej już tylko dwie-trzy małe. Jeśli mam do ogarnięcia drobiazgi to może być ich nawet dziesięć, w zależności od czasu jaki muszę na nie poświęcić, jeśli natomiast są dwie średnie sprawy do załatwienia, to dorzucam jedną, dwie drobne. Waga poszczególnych czynności zależy od czasu jaki poświęcam na nie z reguły.

Oczywiście to nie jest tak, że działam tylko w wyżej opisanym schemacie. Mam takie dni, kiedy mam pięć dużych spraw do ogarnięcia i takie, że czas przelewa mi się przez ręce. Tu chodzi o zasadę, od której można robić odstępstwa. Najlepiej w proporcji 80 do 20, czyli 80% wychodzi, a 20% może nie wyjść i to jest jak najbardziej ok. Jeśli masz dogadane ze sobą zasady funkcjonowania, będzie Ci łatwiej, bo zawsze będziesz miała do czego się odnieść.

11. ZACZYNAJ OD RZECZY, KTÓRE MAJĄ PRZYNIEŚĆ DO TWOJEJ FIRMY PIENIĄDZE

To zdanie usłyszałam lub przeczytałam kiedyś gdzieś w sieci. Wiem jedno – to zdanie pozwoliło mi szybko wybierać te pozycje z listy rzeczy do zrobienia, które były najważniejsze. Dopóki go nie usłyszałam ciężko mi było ustalać priorytety, bo we własnej firmie wszystko jest ważne, na już i w dużej mierze do zrobienia przez Ciebie. Więc jeśli masz dni, które od rana tak Cię przytłaczają, że nie wiesz od czego zacząć, zastosuj tę zasadę. W inne też możesz, ale nie zawsze tak się da. Mamy do zrobienia rzeczy niekoniecznie bezpośrednio wpływające na nasze wyniki finansowe, nie ma więc co się łudzić, że można ją stosować zawsze i wszędzie.

12. POROZMAWIAJ Z DOMOWNIKAMI

Nic tak nie wkurza, jak dorosły człowiek, który co chwila puka do Twojego „biura” i pyta o … wszystko. Powiem Ci szczerze, że sama byłam taką osobą zanim otworzyłam własną firmę. Nie w takim stopniu oczywiście, ale nie rozumiałam w czym jest problem jeśli ktoś pracuje a ja „od czasu do czasu zagadnę go o to czy o tamto”. Myślę, że gdyby ktoś wyraźnie mi wtedy powiedział, wytłumaczył, oznajmił, że takie zachowanie bardzo wybija go w rytmu, zaniechałabym go, a już na pewno ograniczyła w stopniu podstawowym. Często jest tak, że mamy oczekiwania w stosunku do naszych bliskich i zmuszamy ich do tego, by je odgadli. Jakimś cudem weszli do naszych głów i domyślili się, albo lepiej, żeby po prostu wiedzieli, że ich zachowanie znacząco wpływa na efekty naszej pracy.

Twój styl pracy, Twoje godziny pracy i to, że są okresy w których potrzebujesz mieć zupełną ciszę, nie będą oczywiste dla Twojej rodziny. Nie będą dopóki im tego nie powiesz, a jak powiesz to i tak będą Ci przeszkadzać, bo zapomną, bo … wpisz tu milion innych usprawiedliwień. Będą, ale jeśli będziesz z nimi szczera i powiesz jak sprawy się mają z Twojej strony, to na pewno będą to robić w mniejszym stopniu, a Ty nie będziesz wiecznie wkurzona tym, że nikt nie rozumie Twojego położenia. Pozwól im je zrozumieć, tłumacząc na czym polega Twoja praca i czego DOKŁADNIE od nich oczekujesz.

A co z dziećmi? Zakładam, że dzieci którym możesz to wytłumaczyć nie wymagają Twojej stałej opieki (bo są już w takim wieku), trzeba więc ustalić z nimi kilka zasad i cierpliwie i konsekwentnie ich od nich wymagać. Zakładam też, że mniejszymi ktoś się zajmuje podczas Twojej pracy i że Twój brak skuteczności w pracy wpływa albo osoba zajmująca się nimi i brak zrozumienia z jej strony albo Ty sama. Jeśli w pokoju obok słyszysz płacz i wybiegasz co chwila, wiedząc, że dziecko ma dobrą opiekę, to sama rozbijasz swój dzień pracy. Nie twierdzę, że masz wyłączyć emocje, ale postaraj się nad nimi panować mając świadomość tego, że Twoje dziecko ma dobrą opiekę.

No i teraz jak to się ma do pandemii i do tego, że kwarantanny i izolacje spadają na nas często z dnia na dzień?

No tutaj uratuje nas tylko spokój… hahahaha łatwo powiedzieć 😉 Tak na serio nie mam tu jakiejś recepty, zdania, które wszystko zmienia czy rady, która da ulgę każdej z nas. Wiem natomiast, że im więcej rzeczy ogarniemy z tej listy, tym łatwiej będzie nam zarządzać tak trudną zmianą czy raczej lawiną zmian. Świadomość siebie i swojego czasu, wydzielone miejsce pracy, rozmowy z bliskimi i zapewnianie sobie pomocy da lepsze efekty niż płynięcie z falą.

13. NIE MARNUJ CZASU NA PIERDOŁY

Ustaliłyśmy już że każdy, zarówno Ty jak i ja, jak i każdy inny jak prezydent USA, mamy dokładnie tyle samo czasu do dyspozycji. Są to 24h – nie mniej, nie więcej. Niezależnie od ilości obowiązków, strefy czasowej, ilości dzieci, naszej przeszłości, warunków życiowych, pogody i wszystkiego innego, każdy z nas ma DOKŁADNIE tyle samo czasu. Dlaczego więc części z nas udaje się wyciskać życie jak cytrynę i robić z nich pyszną lemoniadę, a drugiej części życie przelewa się przez ręce? Sekret leży w efektywnym wykorzystywaniu czasu jaki został nam dany. Efektywnym nie znaczy w 100% aktywnym. Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie odpoczywać, nie spać tylko pracować, bo to przyniesie tam wymierne korzyści. Nie. Chodzi o to, żeby zdawać sobie sprawę ile czasu nam ucieka. Ile czasu tracimy na oglądaniu TV, na przeglądaniu gazet, Internetu czy kłótnie, toksyczne relacje i wieczne rozmyślanie o przeszłości lub kręcenie katastroficznych filmów o przyszłości? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że poświęcasz na te rzeczy więcej czasu niż możesz sobie wyobrazić? Nie wierzysz? Zrób eksperyment. Przez tydzień zapisuj wszystko co robisz, notując pilnie godziny, w których rozpoczynasz daną czynność i w których ją kończysz. Zdziwisz się jak wiele czasu tracisz co dzień.

Jak to ma się do pracy w domu? Przełożenie jest bardzo proste – część z tych rzeczy wykonujesz w godzinach swojej pracy. Jak skończysz je wtedy robić, będziesz mogła więcej czasu poświęcić na swój biznes. I to nie znaczy, że w Twoim życiu nie ma miejsca na odpoczynek czy zwykłe obijanie się przez TV. Nie. To znaczy, że większa świadomość tego co robisz z czasem, przekłada się na efekty. Czyli jeśli masz ochotę coś obejrzeć czy spędzić cały dzień w łóżku, TO JEST OK, ale nie oczekuj od siebie, że efekty będą takie same, jak gdybyś pracowała w tym czasie.

14. PODEJMUJ DECYZJE I NIE ZASTANAWIAJ SIĘ W KÓŁKO “CO BY BYŁO GDYBY”

Zdecydowałaś się na pracę w domu, ale wolałabyś pracować w wynajętym biurze? Nie możesz dopasować godzin pracy do swojego trybu ciągle je więc zmieniasz? Słyszysz swoje dziecko za ścianą i co chwila do niego wychodzisz?

Przestań kombinować. Podejmij decyzje i TRZYMAJ SIĘ ICH, przynajmniej przez tydzień – dwa. Dopiero po takim czasie będziesz mogła wyciągać wnioski i kolejne decyzje. Nie zastanawiaj się w kółko czy dobrze zrobiłaś, czy te godziny pracy na pewno są ok., czy biurko nie powinno stać w innym miejscu tylko działaj. Najważniejsze jest to, żebyś zdała sobie sprawę, że niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdujesz Twoja skuteczność zależy głównie od Ciebie. Oczywiście, że będą się zdarzać sytuacje nieprzewidziane, oczywiście, że nie wszystko da się zaplanować, ale jeśli tylko będziesz chciała większość rzeczy jesteś w stanie sobie poukładać czy nawet przewidzieć, zostawiając sobie np. 1h dziennie na rzeczy wyskakujące niespodziewanie.

Co dzień podejmujemy decyzje, a jedną z nich jest podjęcie przez Ciebie pracy w domu. Jeśli pozwolisz na to by sprzątanie czy Twoja chęć spędzania czasu z dzieckiem w wyznaczonych godzinach pracy, przejęły kontrolę to nie dziw się później, że nie jesteś skuteczna. W moim osobistym odczuciu nie da się mieć takich samych efektów w prowadzeniu własnej firmy, gdy jesteśmy bezdzietnymi singielkami i wtedy, gdy na głowę spadają nam obowiązki domowe, związkowe i dzieciowe. Praca która do tej pory była naszym głównym zajęciem ucierpi, rezygnując z niej na rzecz życia rodzinnego ucierpimy my. Dlatego podejmując się wielu zobowiązań na raz warto mieć świadomość, że wybrane obszary naszego życia funkcjonować będą gorzej, niż gdybyśmy w pełni poświęciły się jednemu z nich.

Decyzje, zwłaszcza te świadome, za które bierzemy odpowiedzialność, uwalniają nad od wiecznego zastanawiania się „co by było gdyby”. Pozwalają działać i rozwiewają sporą część wątpliwości, które każdego dnia spadają na naszą głowę.

15. WRZUĆ NA LUZ

Czy nie po to odeszłaś z pracy na etacie by cieszyć się życiem i wykonywać swoją pracę na własnych warunkach? Ja wiem, że napisałam wyżej, że to do końca nie jest możliwe, ale tam pisałam jako osoba totalnie zielona i niepoukładana, a tu występuję w roli doświadczonej menadżerki. Dziś wiem, że na luz mogę wrzucić często, że nie zawsze muszę trzymać się wyznaczonych przez siebie zasad, godzin i list rzeczy do zrobienia. Wiem, bo ustaliłam te zasady, bo zrozumiałam jak to funkcjonuję, bo potrafię nad tym panować i wiem kiedy mogę sobie pozwolić na luz, a kiedy niekoniecznie. Dziś wiem też jakie konsekwencje poniosę nie robiąc czegoś na czas i jak będę się z tym czuła – mogę wybrać świadomie.

I jeszcze jedno – zasady, które wprowadzisz do pracy w domu mają Ci pomagać, a nie utrudniać. Miej to zawsze na względzie, gdy gubisz się w tym co można, a co trzeba.

Wpis jest obszerny, propozycji zmian dużo. Jeśli moje pomysły spodobały Ci się, nie wdrażaj ich wszystkich jednocześnie. Wybierz jeden lub dwa i skup się na tym, żeby zrobić to dobrze, bo jeśli kończysz czytać ten wpis z myślą „Od jutra WSZYSTKO zmieniam” to gwarantuję Ci, że nie zmieni się nic. Szybko się zniechęcisz i będzie po sprawie. Za tydzień wrócisz do punktu wyjścia, a w sobie zatrzymasz przekonanie, że zmiany do niczego nie prowadzą, nie warto więc ich wprowadzać.

W trudnych momentach przypomnij sobie dlaczego zdecydowałaś się na własną firmę, a tam znajdziesz źródło siły i motywacji. Ja otworzyłam ją po to, by realizować marzenia i wspierać kobiety w rozwoju, osobistym i biznesowym. Bardzo pomaga mi przypomnienie sobie ich wtedy, gdy nie mam siły na wprowadzanie do swojego nowych nawyków związanych z pracą w domu.

Koniecznie daj znać jak to wygląda u Ciebie i czy też miałaś problem z wyborem ubrań pracując w domu 😉 Chętnie też dowiem się jak Ty odnajdujesz się mając biuro we własnej sypialni.

Powodzenia!
Alicja

10 thoughts on “JAK PRACOWAĆ W DOMU I NIE ZWARIOWAĆ”

  1. Monika Incoguto

    Alicjo, ja to nawet piżamkę nabyłam żeby w niej móc pracować, a co dopiero szlafrok 🙂 Do dziś mi się czasem zdarza, ale tylko w chwilach kiedy sobie odpuszczam i wrzucam na planowany luz. Pracuję w domu od ponad trzech lat, w międzyczasie zmieniłam tylko lokalizację domu. Mam tzw. “pracowe” biurko ale mam też nawyk, że do pracy kreatywnej nie mogę przy nim siedzieć. Biurko jest miejscem pracy biurowej, wszelakiej papierologii, fakturowania itp. Do pracy kreatywnej moja głowa musi mieć przestrzeń, więc drugim moim miejscem pracy jest balkon. Dom stoi w ogrodzie, więc to trochę tak, jakbym pracowała na łonie przyrody 🙂 Dziękuję Ci za ten wpis, dzięki niemu wiem, że nie ja sama zmagam się pracą w domu. A przede wszystkim dziękuję za podpowiedzi, jak poradzić sobie z tym co jeszcze wymaga usprawnienia.

  2. Alicjo, świetny artykuł! Bardzo za niego dziękuję! Ja pracuję w domu prawie dwa i pół roku. Moje życie zawodowe zawsze było idealnie poukładane. Wszystko systematycznie, na czas, z wyprzedzeniem. Znajdowałam czas na pracę, przyjemności, rozwój, nic nie robienie. Po prostu ideał, bajka. Wszystko zmieniło się osiem miesięcy temu, kiedy urodziłam synka. A właściwie siedem, bo wtedy postanowiłam powoli wracać do pracy. Nagle terminy zaczęły mi się rozjeżdżać, przestałam pisać bloga, znikłam w mediach społecznościowych… Katastrofa! A do tego poczucie, że praca nie sprawia mi przyjemności, że muszę się do niej zmuszać. Albo że nie spędzam tyle czasu z synkiem, ile bym chciała… Byłam sfrustrowana. Z czasem zaczęłam wypracowywać sobie rozwiązania, które dużo mi pomogły. I teraz jest o niebo lepiej niż te pół roku temu. Ale dopiero po Twoim artykule uświadomiłam sobie, jakie błędy popełniam. Już kilka razy umawiałam z Mężem, że w wybrane dni to on zajmuje się synkiem. I co? I zwykle nic z tego nie wychodziło, bo przecież tylko ja potrafię go utulić (synka, choć męża też :P) albo nie chciałam obarczać Męża obowiązkami (tak, jakby opieka nad dzieckiem musiała należeć tylko do mnie), no bo on jest zmęczony… Wiele z Twoich rad na pewno prowadzę do swojego życia. Ja należę do tych kobiet, które pomyślały po przeczytaniu tego artykułu “od jutra zmieniam WSZYSTKO”, więc dziękuję za ostrzeżenie. Już wiem, że w pierwszej kolejności muszę popracować nad ustaleniem godzin i pracy i ich PRZESTRZEGANIEM.

    P.S.
    Ja zwykle spotkania przez Skype prowadzę w pięknej koszuli, makijażu i … dresach 😀 Ale ciii, to taka moja tajemnica! 😉

    1. Justyna, myślę, że dzielenie się obowiązkami z partnerem, zwłaszcza
      pod kątem opieki nad małymi dziećmi, to podstawa sukcesu. Ja sama nie
      dałabym rady działać na takich obrotach, na szczęście Ludwik mnie
      wspiera, ale też nie jest to tak, że sam z siebie i z uśmiechem na
      twarzy 😉 Też ma swoją firmę, też bywa zmęczony i ja to rozumiem.
      Dlatego odpuszczam mu, gdy widzę że tego potrzebuje, on robi tak samo
      gdy mi się przelewa. Taka domowa współpraca bardzo pomaga 🙂 Daj
      koniecznie znać jak Ci idzie ustalanie godzin pracy i ich
      przestrzeganie, ale i egzekwowanie 🙂

      Załączam moje zdjęcie w stroju “roboczym” 😀

      Buziak
      Alicja

      https://uploads.disquscdn.com/images/4ebfa0d31d26f087cf2391ec07fe8e3253b60db50f13e2e43d327273eafd9aec.jpg

  3. Wszystko prawda i jeszcze raz prawda. Po 6 latach pracy dorywczej w domu, z dwójką malutkich dzieci przy boku, otworzyłam swój biznes. I gdybym nie przerobiła wszystkich tych punktów wcześniej to teraz miałabym totalny chaos zamiast ładu i porządku. Przerobienie tych punktów z wszystkimi potknięciami, o których piszesz, jest doskonałym sposobem na poznanie siebie, swojego temperamentu, zorganizowania. Cały artykuł trafia w punkt, szczególnie fragment o wyznaczaniu godzin pracy. Od siebie mogę dodać, że jeśli dzieci od początku widzą mamę przy komputerze w określonych godzinach z wytłumaczeniem: “mama pracuje” to im starsze tym łatwiej się z nimi współpracuje w tym temacie (moi chłopcy mają 7 i 5 lat teraz). Trzeba być jedynie konsekwentnym i wyznaczyć sobie godziny pracy,a dzieci (jak nikt inny z rodziny) doskonale to zrozumieją. Godziny z nimi spędzone są wówczas bardziej świadome i w 100% dla nich. One to czują. Ba, nawet sami proponują pomoc, żeby mama szybciej skończyła 🙂
    Poza tym, tych 6 lat “przygotowań” nie zamieniłabym na nic, bo pozwoliły mi zrozumieć jaki mam styl pracy i jak pracuje mój organizm (to bardzo ważne). Dziś walczę jeszcze z moim brakiem asertywności w przypadku pomocy w przedszkolu, szkole, czy bilansach zdrowotnych, w godzinach mojej pracy. W przedszkolu co prawda już zakodowano informacje, że pracuję i ustalanie wspólnego grafiku okazało się całkiem łatwe. Została jeszcze szkoła(tu głównie inni rodzice) i przychodnia, ale to kwestia czasu. Warto o tym pomyśleć i poinformować wcześniej, bo później zdarzają się sytuacje, gdy mama pracująca w domu słyszy, że może na każdej imprezie pomagać, bo przecież jest w domu i ma dużo czasu wolnego 😉 Pozdrawiam serdecznie.

    1. Konsekwencja to słowo, które łączy wszystkie te punkty. Świetnie, że do niej zawiązałaś 🙂 Dzięki za komentarz – dobrze wiedzieć, że przeszłaś dokładnie przez to samo + czuję się pewniej wydzielając godziny pracy w moim domu. Czasem pojawiają się dylematy, Twój komentarz wzmocnił mnie w postanowieniach. Dziękuję i trzymam kciuki za nas obie 🙂

  4. Katarzyna Lewandowska-Bach

    Super wpis i bardzo mi pomocny.:) Dotychczas siedziałam przy swoim stacjonarnym komputerze ,który stoi w salonie ,ale …. choć mam blisko by zrobić sobie kawę , i jest wygodnie , popełniałam jeden podstawowy błąd o którym piszesz a mianowicie idąc po kawę zahaczałam np. o łazienkę i ją sprzątałam lub robiłam inne rzeczy po drodze . Efekt był taki ,że mijały godziny a ja nie miałam nic zrobione w swojej pracy dodatkowo czułam się zmęczona i miałam wrażenie ,że czas mi uciekł za szybko. W tej chwili wygospodarowałam sobie kawałek miejsca na dolnym piętrze ( mieszkam w domu) , nie kusi mnie sprzątanie łazienki , nie kusi nic co by mnie od pracy odwiodło . Uciekam tam też przed rodziną , jakkolwiek to brzmi ale taka jest prawda , tak jak napisałaś … ja chciałam uniknąć ciągłych pytań “a mamo gdzie jest szczotka ?” itp. i zauważyłam dziwną rzecz , mianowicie kiedy siedzę na dole , dzieci czy mąż jak mnie nie widzą , nie zachowują się tak jakby miał się zawalić cały świat i trzeba iść do mnie po ratunek , sami sobie radzą a znalezienie szczotki to dla nich taka błahostka bo przecież wystarczy się obejrzeć za siebie. A nie z byle pierdołą lecieć do matki;p Jestem osobą , która jak się na czymś skupi , muszę mieć spokój i ciszę , wszelkie mniej ważne pytania i rozmowy rozdrażniają mnie , bo muszę swoje myśli oderwać od tego co akurat robię . Chcę ci podziękować za jedną radę, bo do reszty dochodziłam sama , ale do tej nie a mianowicie za tą radę …”Wychodzę do pracy ” o tym nie pomyślałam i natychmiast to wdrażam w życie . Co do ubioru do pracy w domu , nie jesteś sama 🙂 Zakładam to w czym jest mi wygodnie i nie jest to pidżama ,ale dres , koszulka i jestem szczęśliwa 🙂

    1. Dzięki Kasiu 🙂 Doskonale Cię rozumiem, bo również mam tak, że do pracy potrzebuję ciszy. Niektórzy tego nie rozumieją i dziwią się, że nie nawet muzyki nie puszczam. Życzę Ci owocnego “wychodzenia do pracy” dla mnie złapanie i realizowanie tej myśli, było jednym z większych przełomów związanych z pracą w domu. Pozdrawiam Cię serdecznie! <3

  5. Z domu pracuje się cudownie, pod warunkiem, że właśnie przestrzegamy pewnych elementów dyscypliny, które ty świetnie opisałaś. Będziemy polecać ten wpis 🙂

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.