TAKA JESTEM
- Wzięłam wolne na 6 miesięcy pierwszej ciąży, by cieszyć się tym stanem jak najdłużej, być uważną i nie zestresowaną. Wiedziałam, że pierwsza ciąża się już nie powtórzy i że nigdy nie będę miała możliwości wrócić do tego etapu czy go odtworzyć, bo nawet jeśli zajdę w kolejną ciążę, to już nie będzie to samo.
- Do pracy wróciłam, gdy Franio skończył 6 miesięcy.
- Gdy na świecie pojawił się drugi synek, niania zaczęła mi pomagać gdy skończył 3 miesiące.
- Nie wróciłam do własnej firmy po narodzinach drugiego dziecka, ale podjęłam pracę gdzie indziej.
- Były miesiące kiedy nie pracowałam i miałam nianię.
- Franek nie śpi z nami na co dzień od 4 miesiąca, a Kazio od 8 miesiąca (zdecydowały wielkości kołysek, które stały przy naszym łóżku :D)
- Co tydzień przychodzi do nas Pani do sprzątania.
- Nie prasuję.
- Nie sprzątam każdego dnia.
- Nie raz zapomniałam o praniu w pralce.
- Czasami zamawiam dietę pudełkową, mąż również i mega się cieszę, że dzieci mają obiad w przedszkolu.
- Jak nie chodzą do przedszkola, w połowie zamawiam jedzenie na wynos, a w połowie gotuję. I Uwaga – czasami moje dzieci nie jedzą obiadu, co nie znaczy, że nic nie jedzą
- Odkąd przestałam karmić Kazia 2 lata temu, w nocy wstaje do niego mąż.
- Nie bawię się z chłopcami każdego dnia.
- Moje dzieci jedzą okazjonalnie pizzę, słodycze i parówki.
- Nie robię kalendarzy adwentowych, kupuję gotowce za 10 zł. Z czekoladkami oczywiście!
- Czasem włączam sobie serial, gdy chłopcy są w przedszkolu lub bawią się z mężem.
- Krzyczę na moje dzieci. Nie celowo i nie często, ale kurde zdarza się. Pracuję nad tym, żeby robić tego mniej lub wcale (nie od razu Rzym zbudowano).
- Kilka razy wyjechałam sama na weekend, a raz nie było mnie 8 dni.
- Gdy spotykamy się ze znajomymi na działce, chłopcy kładą się czasami spać ok 23.00-24.00.
- Lubię być sama w totalnej ciszy, bez dzieci, męża, znajomych. Mogłabym tak przesiedzieć i tydzień bez wyrzutów sumienia
- Mówię moim dzieciom, że nie mam ochoty się z nimi teraz bawić, że jestem zmęczona i/lub że teraz jest czas dla mamy.
- Kąpiele urządzamy mniej więcej co drugi dzień.
- Czuję ulgę, gdy przychodzą znajomi z dziećmi, które bawią się z moimi, a ja mogę zająć się rozmową z dorosłymi ludźmi.
- Nie czytam bajek na dobranoc, tzn. czytam/czytamy, ale nie każdego dnia.
- Moi chłopcy prawie co dzień oglądają dobranockę czyli wybrane bajki z Netflixa.
- W weekendy włączamy TV częściej, bo każdy ma ochotę zrelaksować się czasem przy filmie czy bajce.
- Staram się dbać o siebie bez wyrzutów sumienia, ale to jeszcze jest otwarty temat
DLACZEGO O TYM PISZĘ?
Piszę o tym, bo niektóre pozycje są niepopularne lub wręcz kontrowersyjne, a mówienie o tym jest potrzebne. Potrzebne jest tym z nas, które nie mają dobrych wzorców od swoich rodziców (a kto dziś ma?), a potrzebują normalnie funkcjonować w naszej rzeczywistości.
A rzeczywistość jest jaka jest.
Gdy zostajesz matką, najbardziej odczuwasz dysonans społeczny, bo tyle ile osób, artykułów i książek, tyle sposobów na wychowanie dzieci. Zaczynasz się tym otaczać, bo chcesz być świadomą mamą, ale od początku czujesz, że coś tu nie gra.
Jest tego za dużo, a metody są ze sobą sprzeczne. W efekcie masz poczucie że czegoś byś nie robiła, robisz źle, bo po drugiej stronie jest coś, czego NIE robisz. I tak w kółko.
MACIERZYŃSTWO SPRZECZNOŚCI
Jesteś mamą, która chce pracować w ciąży i zaraz po – jesteś wyrodną matką, pozbawiającą dziecka relacji bliskości.
Jesteś mamą, która chce zająć się dzieckiem i skupić tylko na nim przez pierwszy rok-dwa jego życia – jesteś leniwa, nie masz ambicji i jedziesz na utrzymaniu męża.
Śpisz z dzieckiem – e e, jeszcze go przygnieciesz, moja kuzynka tak straciła dziecko (autentyk).
Maluch śpi w swoim łóżeczku – wyrodna matka! Powinien spać z Tobą, a najlepiej przyklej go do siebie, nie będziesz musiała odkładać..
Wychodzisz na spacery w zimę – ale jest mróz! Takie małe dziecko, zaziębisz go i będzie miał zapalenie płuc.
Nie wychodzisz – leniwa krowa. Poszłaby chociaż raz dziennie z tym biednym, przyduszonym domowym powietrzem dzieckiem, ale ona nie – tylko siedzi i pije kawkę.
Masz bałagan – co Ty robisz całymi dniami, że masz pranie nieposkładane. Czego Ty nauczysz tego dzieciaka?
Masz błysk – no chyba Ci się nudzi, jak tak wszystko wyszorowałaś. Ty się chyba w ogóle dzieckiem nie zajmujesz.
Karmisz piersią – źle, bo za długo, po co się tak męczyć, przecież można butlą i tak nie ma różnicy.
Karmisz mm – od małego faszerujesz dziecko sztucznym jedzeniem.
Gotujesz – nie narzekaj, że masz za dużo, przecież masz co do garnka włożyć, poza tym to wcale nie takie trudne. A tak w ogóle to musisz się trochę podszkolić, bo zupa niedosolona. Młoda jesteś, jeszcze się nauczysz.
Dajesz słoiczki, jecie na mieście – słyszysz „Moje dzieci jadły tylko domowe posiłki”, powinnaś dawać domowe jedzenie, bo to nie zdrowe. Wiesz ile chemii dorzucają do jedzenia w restauracjach? Ile sody?
Stosujesz BLW – nie masz co robić, tylko sprzątać po nim? Przecież to obrzydliwe.
Karmisz – źle to robisz, powinien jeść sam. Mój jak miał kilka miesięcy jadł łyżką, widelcem i kroił warzywa na sałatkę jarzynową. W malutką, równiutką kostkę
Kupujesz nowe ubrania – ale po co Ci tego tyle, przecież on zaraz z tego wyrośnie. Nie masz na co pieniędzy wydawać?
Korzystasz z używanych – nie boisz się jakiegoś cholerstwa przynieść do takiego małego dziecka? Nie stać Was na to, żeby kupić parę nowych ubrań?
Narzekasz – kiedyś to tetrę się w ręku prało, a dziś wszystko mają i wiecznie niezadowolone.
Nic nie mówisz, bo Ci ciężko i boisz się o tym mówić – no nic nie powie, nie wiem co u Was słychać, nie mówiąc o maleństwie. Jak on się ma? Wszystko z nim dobrze? – nie kurde, całe dnie sam walczy o przetrwanie 😉
Dasz dzieciakowi ciacho – to on je słodycze?? Przecież cukier szkodzi!
Nie dajesz cukru – marnujesz dziecku dzieciństwo.
Pilnujesz dziecka – źle, powinno być samodzielne. Nie stój tak nad nim, wychowałam 2-3-4-5-6 dzieci, wiem co mówię.
Nie założysz skarpetek w letni ciepły dzień – czyś Ty oszalała, tu są drzazgi? Takie małe dziecko nigdy nie powinno chodzić na bosaka.
Zatrudniasz nianię – w życiu bym się nie zdecydowała do tak małego dziecka.
Nie zatrudniasz, ale masz czasem ochotę ponarzekać i powiedzieć na głos „nudzi mi się zabawa z dzieckiem” – w dupie Ci się poprzewracało. Ja kiedyś wszystko sama robiłam i dawałam radę, a tej się nudzi jeszcze. Masz męża, coś w lodówce, pomoc w każdej strony – o co Ci chodzi??
Wysyłasz dziecko do przedszkola – a po co? Najlepiej mu będzie z mamą, najlepiej w ogóle z rodzicami. Nie, nie wiem jak to połączyć z pracą, ale kiedyś ludzie sobie radzili, nie to co teraz.
Nie wysyłasz? – i co będziesz z nim siedzieć w domu do 20-tki? W dupach Wam się poprzewracało! Do roboty być się wzięła.
Chcesz iść do pracy – no tak i zostawi dzieciaka obcym ludziom, na zmarnowanie. A tak w ogóle po co Ty chcesz pracować? Przecież On zarabia.
Nie chcesz iść do pracy – i co będziesz robić? Studia? A po co Ci teraz studia? Własna firma? Ty się za robotę normalną weź, a nie będziesz się wydurniać i uczyć dziecka głupot. Jaki on wzór będzie miał w życiu?
Malujesz się, chodzisz do fryzjera, na paznokcie, ładnie się ubierasz – i po co Ci to, nie masz na co pieniędzy wydawać? Przecież i tak siedzisz w domu.
Nie malujesz się, nie chodzisz do fryzjera, na paznokcie, ubierasz się w dresy – byś się wzięła za siebie. On Cię w końcu rzuci jak Cię będzie widział co dzień w takim stanie.
Chcesz wyjeżdżać, podróżować z dzieckiem – no w dupach im się poprzewracało! Siedzieć na tyłku w domu, zająć się tym co masz, a nie szlajać się po świecie.
Nie chcesz wyjeżdżać – no i dobrze, jeszcze, by go ktoś porwał, tylko za robotę się weź! My kiedyś nie mieliśmy tyle wolnego czasu i jakoś żyliśmy.
Gdy jest Ci źle – Ty płaczesz? No coś Ty! Przecież Ty wszystko masz. Ja to mogłam płakać, takie życie miałam, ale Ty…?
Gdy jesteś szczęśliwa i zadowolona ze swojego życia, ale komuś się to nie podoba, bo tak nie umie – Tobie to już w ogóle odwala. Chodzisz się cieszysz się jak głupia, masz kogoś na boku?
WYMIENIAĆ DALEJ?
Ja mogę tak jeszcze długo, ale nie chodzi o to, żeby wymienić tu WSZYSTKIE sprzeczności, tylko o to, żebyś zobaczyła, że tego się nie da ogarnąć! Nie da się spełnić oczekiwań innych. NO NIE DA SIĘ CHOĆBYŚ BYŁA SUPERWOMAN, nie spała, nie jadła i nie traciła czasu na żadne “pierdoły”, a nawet wydłużyła swoją dobę. Nie da się i basta!
Nie potrafiłam dostrzec tego wcześniej, bo pojawienie się chłopców na świecie pokazało to, czego nie przepracowałam na pierwszej terapii. Jak to się mówi „szambo wylało” i potrzebowałam zająć się sobą i naszymi relacjami w nowym wymiarze. Relacjami czyli na warsztat poszły relacje z moim mężem i mamą. To trochę trwało, ale dziś czuję się o niebo lżejsza i widzę rzeczy, których parę lat temu nie widziałam, przez wysokie oczekiwania w stosunku do siebie, brak wsparcia ze strony rodziny (nie męża, bo on jest na medal facet), kiepskie wzorce i mega zmęczenie, które zaskoczyło mnie chyba najbardziej z całego macierzyństwa. Brak snu to rodzaj najbardziej okrutnych tortur, wiedziałyście o tym?
I co mi z tego wszystkiego zostało? Dwa wnioski. Uwalniające, dające poczucie sprawczości i siły. Takie, do których trzeba dojść samemu, ale nawet w trakcie trwania tej drogo i tak dają do myślenia. Dziś przekazałabym je Ali sprzed 6 lat z największą czułością, delikatnością i miłością na jakie mnie stać.
MOJE 2 SPRAWDZONE SPOSOBY NA BYCIE SZCZĘŚLIWSZĄ MAMĄ
- Najważniejsze jest co TY CZUJESZ, CZEGO TY POTRZEBUJESZ i CZEGO TY CHCESZ będąc kobietą, mamą, żoną, siostrą, przyjaciółką.
- Inni nie muszą mieć racji i ostatecznie NIE JEST WAŻNE CO ONI CZUJĄ, CZEGO POTRZEBUJĄ i CZEGO CHCĄ względem Twojego macierzyństwa i całego Twojego życia.
To jest Twoje życie, Twoje dzieci, Twój dom, Twoja przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, Twoje zmęczenie, wyrzuty sumienia, Twoje emocje, plany, marzenia. Twoja rodzina i Twoja odpowiedzialność.
Ci wszyscy ludzie robią to tylko dlatego, bo im jest źle, jak na Ciebie patrzą. To w ich wyrzuty sumienia, emocje, brak asertywności, własnej sprawczości, poczucia niezrozumienia, zaniedbania siebie, trafiasz, gdy żyjesz po swojemu i to jest ich problem jak sobie z tym poradzą.
Pamiętaj o tym, że części z tych ludzi może nie być w Twoim życiu za 2-5-10-20 lat. Gdy Ty będziesz starsza i Twoje dzieci dorosną, to Ty będziesz rozliczać się ze sobą i zbierać żniwo swoich decyzji, nie oni. Ani mama, ani teściowa, ani siostra czy brat, ani Jadźka z internetu, ani Ci, których nawet nie znasz – nikt z nich nie usiądzie z Tobą do stołu, gdy Twój 20-letni syn zapyta dlaczego Ty w sumie nie jesteś szczęśliwa?
I co mu wtedy powiesz, że ktoś Ci kiedyś powiedział…? Że przeczytałaś…? Że ktoś Ci zabronił…?
Nie. Dziś decydujesz o tym czy będzie Ci ze sobą dobrze – jutro, za miesiąc czy za 10 lat.
Czy to jest łatwe? Nie. Ale czy łatwe jest spełniać oczekiwania wszystkich na około i lekceważyć swoje potrzeby? To jest o niebo trudniejsze, uwierz mi na słowo. Sto razy bardziej wolę się mierzyć ze sobą i z własną przeszłością czy słabościami niż ze wszystkimi niezadowolonymi z mojego życia, ludźmi.
Wybór należy do Ciebie. Każdego dnia możesz coś zmienić. Pamiętaj o tym
Ściskam Cię ciepło,
Alicja